Przez Rosję

Dojazd do miejsc, które chcemy zobaczyć zawsze zajmuje czas. Ale nie myślimy że ten czas jest dla nas stracony. To jest częścią podroży, możliwością zobaczyć inny kraj, jego przyrodę i ludzi. A Rosja jest ogromna, i dopiero wtedy, kiedy jedziesz przez nią jesteś w stanie to zobaczyć i poczuć.

Dzień 1-2

 29 czerwca startowaliśmy z Polski. W drodze nic ciekawego, tylko konkretny deszcz przed Augustowem. Po 12 godzinach podróży dotarliśmy do znajomych w pobliżu Panevezys, Litwa. 30 czerwca wolny dzień, wymiana rubli na Litwie na pierwsze tankowania w Rosji. Przejechano 900 km.

Dzień 4-5

Jedziemy dalej. Jest niedziela - mamy problem z wyminą pieniędzy. Płacimy kartą - musimy czekać na poniedziałek. Przed miastem Elektryk znajdujemy miejsce na spanie, jest nawet stół pod daszkiem i miejsce na ognisko. Są tutaj też dwóch młodych ludzi, facet z dziewczyną, pytamy czy nie będziemy przeszkadzać. Nie będziemy. Za kilka metrów w lesie powalony suchy dąb. Rozpalamy ognisko, rozmawiamy. Jadą z Orenburg do Soczi. Podobno z geografii mieli złe oceny :) No i wyglądają na głodnych - robimy kolację, ich też zapraszamy, dzielimy się piwem, rozmowy i spać.

Rano żegnamy się, jedziemy do najbliższego miasta Michajłow. Mieniamy euro, kurs jest o 7 rubli lepszy niż na Litwie - w przyszłości będę o tym pamietać. Nawigacja przeliczyła nam trasę tak, że mamy jechać przez Saratow, choć załadowana wcześniej trasa musi prowadzić przez Astrachań. Z tego powodu przejeżdżamy przez miasto Tambow - widzimy że w centrum są piękne cerkwie. Na drodze powrotnej sprobujemy je zobaczyć. Za Tambowem wbijamy do nawigacji Volgograd - musimy wrócić na drogę “Kaspij”. Niedaleko od wsi Aleksandrówka spada zawieszenie u P38. Żadnych błędów. Kompresor gorący, nie załącza się. Podłączamy przenośny - gdzieś z tyłu syczy powietrze. Dojście skomplikowane, ale w końcu widzimy, że powodem jest dziurawa rura tłumika, od której przepaliły się wężyki pneumatyczne tylnych poduszek . Mam 6 milimetrowe złączki pneumatyczne - brałem sobie, ale przydały się i w P38. Dalej włókno szklane, pasta naprawcza dla tłumików - po godzinie możemy już jechać. Niestety daleko tak jechać nie możemy - potrzebujemy spawacza. 

Postanawiamy jechać do wsi, mamy coś znaleźć. Po kilku kilometrach skręcamy na polną drogę, a za nami z asfaltu zjeżdża Niva. Jak wiadomo, kierowcy Nivy są dobrymi ludźmi - również tak jest i tym razem. Spawacz będzie. Okazuje się, że spotkaliśmy właściciela gospodarstwa o wielkości 2000 ha. Proponuję spędzić nam noc w ich saunie, która jest obok warsztatu. Jest woda, nawet i ciepła - możemy wykąpać się. Po przeglądzie okazuje się, że tłumik jest przerdzewiały w kilku miejscach. Naprawa potrwała w całości 3-4 godziny. Podczas gdy spawacz pracuje rozmawiamy. Jedno z pytań jest o sankcjach. Śmieją się, mówią, że żadnego wpływu na nich sankcje nie mają. John Deere przywozi części zapasowe od razu, gdy tylko jest zamówienie. Politycy cieszą się że mają zabawkę i mają czym pochwalić się, a biznes robi swoje.

Za spawanie 2500 rubli. Całkiem nie drogo, a jeszcze mamy prysznic i miejsce na spanie. Śpimy wszystko jedno w samochodach. Zaproponowali, abyśmy skorzystali z łaźni, ale niestety nie ma na to czasu. Dla ciekawości - na parapecie w łaźni leżą pieniądze, chyba z kilkanaście tysięcy rubli, są też butelki z whisky i koniakami. Oczywiście nie ruszamy tego, jest to tylko nieprzyzwoite. Zreszta, to nie pierwszy raz, kiedy spotkaliśmy w Rosji z takie zaufanie nieznajomym ludziom - na zachodzie jest to po prostu niewyobrażalne.
Przejechane w ciągu 2 dni - 1144 km.

Dzień 6

O 8 rano ruszamy. Dziękujemy gospodarzom na nocleg i pomoc - mówią przyjeżdżajcie jeszcze:) Naszym celem jest Kurhan Mamajewa w Wołgogradzie. Ciepło - 36-37 stopni. Dużo ludzi. Memoriał robi wrażenie, zwłaszcza hala Ognia Wiecznego. Skłaniamy głowy w pamięć tych, którzy zginęli tutaj w walce z faszyzmem.